yaka
Administrator
Dołączył: 24 Paź 2013
Posty: 1696
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
Śniło mi się ze umarlam. Na porodowce to było, rodzilam dziecko, parlam i macica mi pękła....krzyczałam z bólu i slyszalam jak krzyczą "dajcie krew!!!"....stracilam przytomność i czulam jakbym przeleciqla przez tunel jakiś tak szybko i wiedzialam ze już nie wrócę. Staram z boku, widzialam to....jak to się dzieje, tyle krwi....te pielegniarki, lekarza....męża mojego-stał s boku oniemialy, był wstrząśnięty. To nie był Rafał. To był kto inny. Mialam ok 38-40 lat. Nie wiem czy dziecko uratowali bo byłam już gdzie indziej. Wiem ze to była dziewczynka, 2800g.
2dni wcześniej śniło mi się ze bylam w niebie.
Potem mi się śniło ze mój syn zaginął, był maly jak teraz, puscilam go samego do wesołego miasteczka i nie wracał 5godzin, myślałam ze oszaleje...tak się bałam o niego, ze ktoś mu krzywde zrobił. A potem znalazłam na drzewie ogloszenie i zdjęcie ze znaleziono go w jakimś dzikim plemieniu, tam było mnóstwo dzieci zaglodzonych i zdziczalych, kopaly bo i rozdrapywaly a on nie uciekał stamtąd, tylko im się poświęcił, chcial im pomóc i czułam ze on wie co robić ze tam jest jego miejsce.
Potem mi się jeszcze śniło ze poszłam do sklepu szukać materialu i poduszek do pokoju. Ale nie było tego odcieniu czerwieni....były tam takie schody jak na strych, drewniane w górę, 3 razy zakrecone. Tam był towar, pełno poduch, było tak wąsko i te schody były z drewna, strasznie trzeszczaly, bałam się ze spadne i nie wiedziałam czy iść w górę dalej bo inni mnie przejechali i jak intruza traktowali. Widzialam nieprzyjemne spojrzenia.
|
|